Relacja Wicka do siostry Stefani z okazji 73 rocznicy jej śmierci
Stefania Jadwiga urodziła się 25 października 1919 r. w Chełmży. Była drugą córką, a piątym dzieckiem Ludwika i Marty Frelichowskich.
Po ukończeniu Szkoły Powszechnej w Chełmży kontynuowała naukę w Gimnazjum dla dziewcząt w Toruniu na ul. Piekary.
Wicek pamiętał o siostrze prawie w każdym liście wysłanym z obozu. W porównaniu z innym rodzeństwem, łączyła ich największa więź. Zawsze wspomniał ją przy okazji jej urodzin lub imienin – choć podobnie miało to miejsce w przypadku pozostałego rodzeństwa. W listach przekazywał swoją troskę o jej zdrowie. Prosił, także aby opiekowała się młodszą siostrą Marcjanną. Wicek bardzo martwił się o swoje młodsze siostry, które były narażone na brutalne realia niemieckiej okupacji.
Doradzał siostrze w nauce języka niemieckiego, np. zauważając że obok kursu, dobrze jest czytać w języku niemieckim na głos.
W liście 17 października 1942 r. z okazji urodzin składał jej najlepsze życzenia, jednocześnie życzył, aby znalazła dobrą posadę w Bydgoszczy. Wicek roztaczał nad siostrą szczególną opiekę zarówno w kwestii wyboru jej zawodu, jak i postępów w nauce.
W liście z 4 lipca 1943 r. Wicek w przepięknych słowach odniósł się do podróży Steni, którą odbyła dla podleczenia zdrowia do Wudzynia i na wybrzeże. Pisał o potędze lasów, za którymi ogromnie tęsknił. Wspominał przy tej okazji swój pierwszy pobyt nad morzem, który miał miejsce w 1935 r. W dalszej części listu pisał o swoim marzeniu, aby po wojnie pracować razem ze Stenią w duszpasterstwie parafialnym. Jego siostra pomogłaby mu prowadzić biuro, a on mógłby dzięki temu, wkładać więcej pracy w posługę duszpasterską. Oczywiście brał także pod uwagę możliwość założenia przez Stenię rodziny.
Z listu z 31 października 1943 r. dowiadujemy się, że Stenia robiła prawo jazdy. Przy okazji napisał, iż nie chce aby siostra pisała do niego swoje mię po niemiecku:
Steffi, bardzo tego nie lubił [Korespondencja obozowa bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego z lat 1940-1945. Tłumaczenie i opracowanie s. S.A. Hayward, Toruń 2017, s. 205].
W liście do ojca z 15 sierpnia 1943 r. Wicek napisał:
Zbliżają się również imieniny Steni. Niech Bóg Cię błogosławi, moja dobra i wierna siostro, we wszystkich Twych radościach i wszystkich Twych troskach. Oby w stosunkach z ludźmi i Twymi bliskimi tylko dobroć Twego serca dochodziła do głosu. Ty masz tylko rozrzucać miłość, która jest Twą mocą i energią. Ty masz być dobrocią, która jest pełna siły. Niech Bóg Ci błogosławi [Korespondencja obozowa, s. 194].
W liście z 12 stycznia 1944 r. Wicek polecał opiece swoje dwie młodsze siostry ks. Zygfrydowi Kowalskiemu, który zastępował go na stanowisku wikariusza w parafii mariackiej w Toruniu [Korespondencja obozowa, s. 223].
W liście z 23 kwietnia 1944 r. Wicek zapisał:
Kochana Steniu, jest mi rzeczywiście przykro, że Winz do Ciebie jeszcze nie napisała. Pewnie nie ma do tego żadnej okazji. A tych kilka mych wierszy nie mogą wyrazić całej serdeczności, jaką mam dla Ciebie. Jakże chętnie chciałbym z Tobą nie gospodarować, lecz pracować, i wskazać Ci jeszcze większy cel i sens życia. Ale i teraz każdy dzień ma swój sens i wartość. Kochana siostro, bądź radosna, zdrowa i nigdy o tym nie zapominaj [Korespondencja obozowa, s. 250].
Wicek pisząc do siostry o tym, iż nie miał jeszcze okazji do niej napisać listu, miał na myśli korespondencję wysłaną poza cenzurą w języku polskim, od pewnego czasu, ta sztuka, była w obozie bardzo utrudniona, dlatego, że władze obozowe natrafiły na nielegalny list wysłany przez jednego z księży w lutym 1944 r. Wysłanie listów poza cenzurą było bardzo ryzykowne i w razie nieudanej próby, wiązało się to z poważnymi konsekwencjami. Najczęściej wysyłali je ci więźniowie, którzy pracowali poza obozem i w jakimś sensie mieli prowizoryczny kontakt ze światem zewnętrznym. Mimo to Wickowi udało się wysłać kilka takich listów do najbliższych. Z drugiej strony otrzymywał od nich podobne listy ukryte w toruńskich piernikach, tzw. katarzynkach. Przyznał, że to właśnie ich najbardziej oczekiwał.
W liście z 7 maja 1944 r. zapisał:
Stenia z trudem może sobie wyobrazić, jaką radość sprawiła mi poprzez te proste słowa jej serca, które tak pięknie i prostodusznie doszło do dojrzałości. – s. 252.
W liście z 11 czerwca 1944 r. zapisał:
jeśli Stenia lub Maryla znowu prześlą parę słów i przy tym Elunia, wtedy ja znowu przeżyję piękne chwile [Korespondencja obozowa, s. 259].
Z listu matki do Wicka z 4 grudnia 1944 r. dowiadujemy się, że Stenia wyjechała na kurs dyspozytorów do Wündorf w Niemczech. Oprócz niej zostały tam wysłane jeszcze dwie inne dziewczyny. Matka pisała do syna:
To przyszło niespodziewanie we czwartek wieczorem, a w niedzielę wieczorem wyjazd, ona od razu powiedziała do kapitana, że z jej niemieckim daleko tam się nie posunie, napisała też, że pewnie wcześniej będzie w domu niż list, bo w zadaniach z rachunków była pewna, ale wypracowanie obleje. W sobotę wiadomość – wszystko zdała. Boję się za nią i zawsze mam lęk z powodu nalotów. Kurs ma trwać do 24-go do godziny 20 ale ma nadzieję, że wrócą one 24-go do domu [Korespondencja obozowa, s. 284].
Stenia zdała wszystkie egzaminy w Berlinie i przyjechała do domu do Torunia [Korespondencja obozowa, s. 297].
W ostatnim liście z 14 stycznia 1945 r. który nie dotarł już do rodziców Wicek liczył na to że Stenia napisze mu wkrótce większe opowiadanie o swoich przeżyciach na odbytym kursie w Wünsdorf. Niestety nie doczekał się już jej relacji.
Po wojnie zdała maturę i rozpoczęła studia na Wydziale Humanistycznym UMK w Toruniu oraz wraz z siostrą Marcjanną pracowała w bibliotece Książnicy Miejskiej w Toruniu. Chorowała na gruźlicę płuc, w związku z czym często wyjeżdżała do sanatorium. Dzięki pomocy kierownika Książnicy pani Janiny Przybyłowej wyjechała do sanatorium w Zakopanem. Niestety tam zmarła w dniu 7 czerwca 1948 r.
W ówczesnych warunkach rodziców nie było stać na sprowadzenie jej zwłok do Torunia, gdyż nie mieli oni pieniędzy na wynajęcie całego wagonu kolejowego do przewiezienia trumny. Ostatecznie Stefania została pochowana na cmentarzu w Zakopanym.
Opracował dr Robert Zadura