Kapłaństwo

Kiedy Wicek zdecydował się na wstąpienie do seminarium, zrobił to ze szczerej miłości do Boga. Pragnął kochać całym swoim młodzieńczym sercem. Chciał służyć swoim życiem, być pośrednikiem miłości i prawdy, którą Bóg objawił w Swoim Synu wobec ludzi.

Przeżywał powołanie jako dar, ale równocześnie miał świadomość, że odpowiedź na ten dar będzie niosła ze sobą konieczność wyrzeczenia i ofiary.

W tamtych czasach, jeszcze przed reformą, której dokonano na Soborze Watykańskim II, kandydat do kapłaństwa stawał się uczestnikiem stanu duchownego w chwili otrzymania tzw. tonsury, czyli wygolonego miejsca z tyłu głowy. Wicek otrzymał ją 11 kwietnia 1932. Kolejne posługi otrzymywane podczas formacji znaczyły jego drogę do kapłaństwa. Im bliżej ono było tym większe było w jego sercu pragnienie całkowitej przynależności do Mistrza i mistycznego z Nim zjednoczenia.

Coraz prawdziwsze stawały się w jego życiu słowa, które powierzył kartom swego pamiętnika:

Być kapłanem, tym homo Dei, to znaczy zupełnie przejąć ideę Jezusa. Trzeba Jego ideę uznać za swoją. To mój cel.
Wtedy dopiero jestem kapłanem!
Kapłan powinien się zupełnie przejąć ideą Chrystusa, uznać ją za swoją.
Wszystkie jego poczynania, wszystkie jego wysiłki, prace i myśli tylko około tej idei obracać się winny. Takim kapłanem ja być muszę. Gdzie mogę się przejąć tą ideą? U Chrystusa, przed tabernakulum. Tam sam Chrystus uczy. Tam zagrzeje On serce nasze taką miłością do siebie, że w ogniu tej miłości znikną wszystkie nasze samolubne chęci, pragnienia, cele, a ich miejsce zajmie On, Pan nasz, Bóg nasz, On, Mistrz nasz. Zatem przed Sakramentem trzeba mi życie pędzić. On, Jezus, prosi o to. On taki samotny. On chce komuś swe łaski, swe skarby rozdzielić.Od dziś codziennie, przynajmniej kwadrans, przyrzekam wizytować Sanstissimum, by tam się uczyć, jak być świętym.

S. W. Frelichowski, Pamiętnik, Rok 1932, 3 października

Na Wielkanoc 1936 roku, 12 kwietnia, został wyświęcony na subdiakona, a dwa tygodnie później, w dniu 26 kwietnia na diakona. Święcenia kapłańskie przyjął 14 marca 1937 roku, przez nałożenie rąk bp. Stanisława Wojciecha Okoniewskiego, biskupa chełmińskiego.

W przeddzień święceń kapłańskich napisał z wielkim entuzjazmem:

Oto Jezu chcę stać się dobrym Twym przyjacielem, powiedzieć Ci moje i pragnąć słuchać Twoje. Myślę, że już wiem co robić podczas każdej wizyty u Ciebie. Zatem jesteś zawsze ze mną w każdej chwili mego życia. Mój najlepszy i prawdziwy Przyjacielu!

Motto jego kapłaństwa, które umieścił na obrazku pamiątkowym pierwszej Mszy świętej, którą odprawił następnego dnia w kolegiacie chełmżyńskiej, brzmiało: „Przez krzyż cierpień i życia szarego – z Chrystusem – do chwały zmartwychwstania”.

Zaraz po poświęceniach kapłańskich biskup Okoniewski mianował go swoim kapelanem. Dla młodego, pełnego zapału apostolskiego i chęci do pracy w duszpasterstwie parafialnym kapłana ta decyzja nie była łatwą do przyjęcia. Pałac biskupi… Dla wielu taka nominacja mogłaby być wyróżnieniem, pierwszym krokiem na drodze kościelnej kariery. Bliskość biskupa, kontakty uprzywilejowane z ludźmi znaczącymi i wpływowymi… Dla wielu, ale nie dla Wicka… On chciał być księdzem, duszpasterzem. Chciał być wśród ludzi, być im bratem i ojcem. Wygłaszać kazania, sprawować sakramenty, organizować grupy duszpasterskie, wychodzić z młodzieżą na wyprawy na łono natury, wrócić do harcerstwa.

Wracam obecnie do Ciebie, Panie, by Ci naprawdę służyć. Mam może opalone już trochę skrzydła, lecz, Panie, w głębokiej pokorze klękam przed Tobą i proszę: daj mi szczerze prowadzić życie i nigdy nie być aktorem życiowym.
Daj odwagę życia według wskazań Twoich. Klękam niżej niż zwykle. Tyś moim Panem. I stałeś się mym Ojcem. Panie, daję Tobie me życie. Nie umiem wyrazić mych obecnych myśli. Niech te chwile mego wahania życiowego i odchodzenia od Ciebie staną mi się obecnie mocą.
Boże, chcę być naprawdę kapłanem.

S. W. Frelichowski, Pamiętnik, Rok 1939, 15 marca
(ostatnie słowa w pamiętniku)

Po dziewięciu miesiącach posługi kapelańskiej na własną prośbę został przeniesiony do pracy duszpasterskiej jako wikariusz parafii Najświętszej Maryi Panny w Toruniu. Chciał pracować w duszpasterstwie parafialnym, bo takiej pracy chciał zawsze dla siebie. Biskup przystał na prośbę swego kapelana. W oczekiwaniu na ostateczną decyzję, 1 stycznia 1938 roku otrzymał dekret mianujący go wikariuszem w parafii w Wejherowie.

Jednakże już 28 kwietnia tegoż roku został przeniesiony jako wikariusz do parafii toruńskiej. Posługę trzeciego wikariusza rozpoczął 1 lipca 1938 roku.

Od pierwszej chwili pobytu na nowej placówce przekonał do siebie młodych zyskując ich całkowite zaufanie. Miał szczególny jakiś dar przywiązywania do siebie młodzieży i z całą pewnością tak było ze względu na jego wyrobienie harcerskie.

Młodzi dosłownie za nim biegali i uwielbiali księdza Wicka. Zdobył ich serca i szybko stał się ich wiernym opiekunem, troskliwym wychowawcą i przyjacielem powiernikiem, na którego mogli zawsze liczyć.

Prowadził „Bractwo Najświętszego Serca Pana Jezusa” i „Apostolstwo Modlitwy”. We wszystkie pierwsze piątki miesiąca odprawiał sam specjalne nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Nabożeństwo do Męki Pańskiej było jednym z ulubionych nabożeństw, do którego ułożył własny tekst rozważania Drogi Krzyżowej.

Miał szczególny dar posługiwania chorym. Z własnej inicjatywy Chorym leżącym dłużej, przynosił Najświętszy Sakrament.

Poczucie odpowiedzialności za powierzonych jego opiece ludzi skłoniło Wicka do rozważania możliwości podjęcia dalszych studiów specjalistycznych. Biskup Ordynariusz, doceniając jego zdolności i naturalne predyspozycje, udzielił mu pozwolenia na nawiązanie kontaktów z wydziałem teologicznym Uniwersytetu Lwowskiego.