Boże Miłosierdzie
W tym roku obchodzimy 90. rocznicę niezwykłych objawień świętej siostry Faustyny Kowalskiej. Przypomnijmy… pierwsze cudowne objawienie w jej życiu miało miejsce w Płocku w niedzielę 22 lutego 1931 r.
Dziś Boże Miłosierdzie i hasło: Jezu ufam Tobie stanowi jeden z filarów Kościoła Katolickiego, a koronka do Miłosierdzia Bożego odmawiana jest praktycznie na całym świecie, zaś tekst dzienniczka św. siostry Faustyny przetłumaczony jest nawet na język arabski i chiński.
A jak do Bożego miłosierdzia odnosił się nasz Wicek… Oczywiście nie znał siostry Faustyny, skromnej zakonnicy, urodzonej w 1905 r. we wsi Głogowiec położonej w dzisiejszym województwie łódzkim.
Kto mógł zresztą wówczas przypuszczać, w owych dniach, że historia która była jej udziałem, nabierze tak wielkiej wagi i znaczenia… Do końca nie rozumiał jej nawet spowiednik siostry Faustyny – ks. Michał Sopoćko… późniejszy orędownik Bożego Miłosierdzia, dziś błogosławiony, a niedługo zapewne i święty.
W tym miejscu jakże pięknie i ponadczasowo brzmią słowa Jezusa, który z nieukrywanym wzruszeniem i radością powiedział:
Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.
Wicek w swoim pamiętniku podczas odbywania rekolekcji, jako student czwartego roku Seminarium Duchownego w Pelplinie, odnosząc się do Bożego Miłosierdzia, zapisał:
Druga nauka była o wielkim miłosierdziu Bożym; jako przymiot Boży jest ono nieskończone i równe wszystkim innym przymiotom Boga, ale w stosunku do nas jest ono największym przymiotem. Cóżby było z nami bez tego miłosierdzia Bożego. Jakiegoż losu grzesznika domaga się świętość i sprawiedliwość Boża. Ale tu staje dla nas miłosierdzie Boże. Ono nas ratuje. Najwięcej okazuje się w sakramencie pokuty. […]
[…] W zakończeniu rekolekcji przed Komunią przemówił ojciec o Jezusie Eucharystycznym, o Jego życiu. Jego znaczeniu dla ludzi. Jego przykładzie gorliwości kapłańskiej. Boć oddaje i Bogu chwałę i żarliwie stara się o dobro dusz. Czego dowodem Jego ukrycie się, Jego ustanowienie Najświętszego Sakramentu. Jest i przykładem innych cnót kapłańskich. Posłuszeństwa, pokory i miłości ogromnej. Poza tym jest dla nas pocieszycielem, (158) doradcą, przyjacielem. A wreszcie jest źródłem świętości naszej. Źródłem łaski. Źródłem najbardziej ścisłego zjednoczenia z Bogiem. Chrystus sam wchodzi w nas. I nie my przemieniamy ten pokarm niebieski na siebie, w siebie, lecz On jest ważniejszy od nas. On nas przemienia w siebie. My wchodzimy w Chrystusa. Stajemy się Chrystusem. On nasze źródło mocy, radości, uświęcenia
[S.W. Frelichowski, Pamiętnik, Toruń 2013, s. 107, 108].
Na szóstym roku podczas rekolekcji odniósł się z kolei do ufności. Zapisał:
Z głęboką wiarą wejść w rekolekcje. Bóg istnieje i nas prowadzi. Z tej wiary rodzi się ufność. Spróbujmy raz zrobić takie zupełne, takie prawdziwe oddanie się Bogu. Wyrzeknijmy się naszych planów, starań, a wszystko oddajmy Jemu. Pod Jego rozstrzygnięcie i prowadzenie. Poweźmy taką wielką ufność, że On nas wyprowadzi z tej matni, w której jesteśmy lub są nasi. Że nasze zadanie On nam pomoże rozwiązać. O mój Boże jaki to trudny akt, tak nie słowami tylko ale całą jaźnią Tobie zaufać. Tylko Tobie, a nie na wszelki wypadek jeszcze sobie. Jak to silna jest ta miłość własna. Ale chcę uczynić taki akt ufności. I w dniu dzisiejszym będę nad tym pracował. Boże, ufam Tobie. Dopomóż mi uczynić pełny akt ufności.
[S.W. Frelichowski, Pamiętnik, s. 143].
Na cudownym wizerunku Jezusa Miłosiernego, z serca Jezusa wychodzą dwa promienie. Cudowne serce Jezusa – centralne miejsce w obrazie Jezusa Miłosiernego.
W rodzinie państwa Frelichowskich gorejące serce Jezusa zajmowało równie ważne miejsce, tak jak i Nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Było ono związane z tym, że w dniu ślubu, 27 września 1908 r., Ludwik Frelichowski z Martą Olszewską – czyli rodzice Wicka – otrzymali prezent w postaci cudownego obrazu Najświętszego Seca Pana Jezusa.
Obraz ten zajmował centralne miejsce w życiu rodziny państwa Frelichowskich. Prawie zawsze paliła się przed nim oliwna lampka, a rodzina gromadziła się na modlitwie, łącząc zarazem swoje radości, jak i smutki, zwycięstwa, ale także i porażki… Dodatkowo w okresie Wielkiego Postu co piątek cała rodzina wraz z czeladnikami, pracującymi w piekarni państwa Frelichowskich, rozważała Mękę Pańską, odmawiając różaniec lub Drogę Krzyżową.
Wicek zapisał w pamiętniku piękne słowa o Najświętszym Sercu Jezusa:
Okaż Panie, miłosierdzie Twoje nade mną; przyciśnij mnie choć na chwilę do Twego Boskiego Serca i powiedz: synu, (123) przebaczam. Panie, chcę już tylko Tobie teraz służyć.
Już jestem pojednany z Bogiem. Przebaczył. Znowu jestem Jego kochanym dziecięciem. Bo łaska Jego napełnia mnie. Teraz czas do pozytywnego programu. Spełniać we wszystkim wolę Bożą.
[S.W. Frelichowski, Pamiętnik, s. 78].
Z pierwszym piątkiem miesiąca października rozpocząłem nowennę do Najświętszego Serca Jezusa o wyraźne, gorące powołanie. Przez dziewięć piątków pierwszych chcę prosić Jezusa, bym miał serce gorąco Go kochające, serce kapłańskie. Jezu, Tyś rzekł św. Małgorzacie, że nie odmówisz prośbie tego, który przez 9 pierwszych piątków miesiąca przyjmie Komunię Święta. Jezu, któryś rzekł: „Proście a będzie wam dane”, daj mi proszę, łaskę wyraźnego i gorącego, powołania.
[S.W. Frelichowski, Pamiętnik, s. 79].
Na podstawie powyższych zapisków widać, jak Wicek starał się podczas studiów, odkryć swoje powołanie kapłańskie i jak bardzo chciał tym powołaniem zapłonąć. Widać jak walczył sam ze sobą, ze swoimi słabościami, jak starał się być lepszym. Swoje kapłaństwo rozpatrywał wedle przymiotów Serca Jezusowego, zapisał:
muszę być kapłanem wedle serca Chrystusa
[S.W. Frelichowski, Pamiętnik, s. 39].
Jakże niezwykle i cudownie data pierwszego objawienia Jezusa Miłosiernego św. siostrze Faustynie Kowalskiej, 22 lutego, łączy się z dniem 23 lutego i dniem narodzin dla nieba błogosławionego ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego. Wicek większość swojego kapłaństwa wypełnił za drutami niemieckich więzień i obozów koncentracyjnych. Obóz stał się jego „parafią” a wymagający szczególnej opieki więźniowie, parafianami… Wychodził do nich z tym co miał najlepsze, z sercem na dłoni. Ujmował zarówno starszych, jak i młodszych, zdrowych i chorych. Wypełnił swoje kapłańskie powołanie do końca, niosąc swoją cudowną posługę i zmartwychwstałego Chrystusa innym, w czasie gdy błagano go o pomoc, a on widząc chorych, cierpiących i umierających nie mógł zagłuszyć w sobie tego błagania. Wiedział ile ryzykuje, zdrowie, życie, swoją przyszłą wymarzoną pracę duszpasterską i przede wszystkim relacje z najbliższą rodziną i kochanymi rodzicami, którzy z takim utęsknieniem, i miłością na niego czekali… Odszedł… Odszedł, przechodząc swoją drogę krzyżową. Umarł ściskając mały krzyżyk, który kiedyś otrzymał w Dachau od jednego ze współwięźniów…
Dziś możemy z całą pewnością powiedzieć, że Jezus uczynił serce jego według serca swego… a Jego miłosierdzie, przez ręce Kapłana, dotarło nawet tam, do piekła na ziemi, ucieleśnionego w XX wieku bezwzględnego zła – Fortu VII w Toruniu, Stutthofu, Grnezdrowf, Sachsenhausen i samego Dachau.
W pamiętniku zapisał:
A potem w Serca Jezusa otwartej ranie schronię się, prosząc o opiekę, pomoc i wzmocnienie mego biednego, ułomnego serca
[S.W. Frelichowski, Pamiętnik, s. 121–122].
dr Robert Zadura